Przekroczona granica 100 000 obserwujących, 7,4 mln wyświetleń, pół miliona pozytywnych reakcji i tysiące sympatycznych komentarzy. Nie mówimy tu o wielkiej, wysokobudżetowej kampanii agencji reklamowej ani popularnym, młodym influencerze. To wyniki działalności lokalnego domu kultury na najgorętszej globalnej platformie społecznościowej, na jaką wyrasta TikTok.
Ktoś przychodzi i pyta: dlaczego nie ma jeszcze posta o moim wydarzeniu? Albo: wydarzenia na Facebooku nie działają. Albo: powinniśmy mieć TikToka! Albo: Po co to publikować? I już wiesz, że prowadzisz media społecznościowe w instytucji kultury.
Nie chodzi mi o to, żeby śmiać się z tych pytań. Wręcz przeciwnie: one wynikają z tego, że w instytucjach kultury (ale też w NGO) rola mediów społecznościowych wciąż jeszcze nie jest dobrze ustalona. Dlatego chciałbym, żeby ten artykuł uporządkował podstawy.
Pandemia trwa, kolejne lockdowny przychodzą i odchodzą, więc postanowiłem podzielić się z Wami kilkoma pomysłami na kulturę online, które powinny zadziałać. Chcę też napisać co według mnie nie zadziała i z jakiej przyczyny. Grzegorz, ale dlaczego teraz?
W kwestii komunikacji wewnętrznej mam w ostatnim czasie dwa mocne przekonania. Po pierwsze, nie warto skupiać się na psychologii, a lepiej na celach. Tę lekcję odebrałem od Petera Druckera i z sukcesem wdrażam. Po drugie, lepiej jest zapobiegać niż leczyć. I właśnie dlatego chciałbym Wam przedstawić to case study.
W jednym z odcinków „Star Trek: The Next Generation” kapitan Jean Luc Picard mówi do swojego pierwszego oficera: po wykonaniu zadania wróćcie do codziennej rutyny. A widząc jego uśmiech pyta, co w tym było śmiesznego. Wtedy Komandor Riker odpowiada, że ich codzienną rutyną jest zdziwienie. Co to ma wspólnego z systemami komunikacji wewnętrznej w organizacji? Wszystko.
Postaram się krok po kroku przeprowadzić was przez promocję wydarzenia kulturalnego. Ten artykuł dotyczy bieżących wydarzeń organizowanych przez instytucję kultury i promocji mniejszych wydarzeń NGO czy eventów PR.
Prowadzi najpopularniejszy na świecie fanpage, będący przeglądem zawartości bibliotek cyfrowych. Sprawił, że nie tylko naukowcy pokochali w social media Polonę, szuka w średniowiecznych manuskryptach proto-memów i odczarowuje dla nas „ciemne wieki”. Łukasz Kozak ma to coś, co sprawia, że wszystko, czego się dotknie, staje się fascynujące.
Lublin, środowy poranek. Koleżanka w pracy pyta czy nie wybieram się na otwarcie sklepu IKEA? W lokalnych mediach IKEA. Na FB relacja z IKEA (tłumy). Czy źle się z tym czuję? Mam już kartę IKEA Family i paru nowych znajomych (też rodziców) tylko dzięki IKEA. I jak to się stało, że nim się spostrzegliśmy, prawie cały Lublin pokochał IKEA?
Ludzie kultury często odnoszą się do mediów społecznościowych z pogardą. U wielu z nich nie jest to jednak efekt ideowej walki z cyfrowymi korporacjami, a jedynie syndrom zagubienia w świecie nowego medium. Efektem jest cała masa nudnych profili artystów i instytucji. Ale przecież są też i jasne punkty na polskiej mapie „kulturalnych” portali społecznościowych. I nie są to jedynie „Sztuczne fiołki”.
Bez zbędnych wstępów: W poprzedniej notce pisałem, że każda instytucja kultury potrzebuje strategii komunikacji. Tak. I nie tylko. Uważam też, że każdy artysta prędzej czy później taką strategię wypracowuje, choćby nie wiem jak zapierał się, że nie. W cyklu „Kulturalne” case study chciałbym wziąć na warsztat kilka skrajnych, dobrych i złych przykładów komunikacyjnych strategii. Ku pokrzepieniu serc i dla rozwoju polskiej kultury.