Ma 542 000 obserwujących na Instagramie. To mniej niż Damien Hirst (619 000 followersów) i dużo, dużo mniej niż Banksy (6 400 000 osób). A jednak to Ai Weiwei z tej trójki prowadzi według mnie najciekawszy profil na Instagramie. Jeśli nie chcecie czytać dalej, to od razu odpowiem dlaczego: bo jest na nim artystą.
Ostatnio Krzysztof Ożóg mówił mi, że artysta to dla niego słowo nieco przebrzmiałe i pompatyczne. Zgodzę się. Artysta kojarzy mi się z całym tym pięknym kiczem sprzedawanym na uliczkach Kazimierza Dolnego. Ale pomimo że to słowo się wytarło, nie znam lepszego na określenia Ai Weiweia. Pamiętam, jak po raz pierwszy zachwyciłem się jego porcelanowymi ziarnami słonecznika, pamiętam jak ważne było dla mnie, że przyjaciel podarował mi i mojej żonie dwa z nich. Ostatnio, pisząc na tym blogu, jestem lodowato techniczny, precyzyjny i bezwzględny dla zapóźnień organizacyjnych sektora kultury. No to dziś będzie o tym, jak sztuka zwycięża PR i marketing.
Marka a sztuka
Określenie wielkości czyjejś marki, szczególnie jeśli chodzi o większe brandy, nie jest dziś trudne. Zresztą, jeśli coś nie jest rozpoznawalne, to nie jest brandem. Wystarczy, że porównamy Ai Weiweia w Google Trends ze wspomnianymi już wyżej twórcami, by stwierdzić, że jego marka nie jest największa.
Dominacja Banksy’ego jest miażdżąca. I jeśli chcielibyście się uczyć brandingu, to zdecydowanie lepiej wyjdziecie na podpatrywaniu, jak robi to Banksy. I raczej kiepsko śledząc Ai Weiweia. Mam dwa przykłady, które świetnie to obrazują. Oba dotyczą kamizelek.
Banksy zaprojektował dla Stormzy’ego, pierwszego czarnoskórego artysty, który był główną gwiazdą Glastonbury, kamizelkę chroniącą przed dźgnięciem nożem, w której ten wystąpił na festiwalu. Tym gestem wypowiedział się na temat mocno obecnej w brytyjskiej debacie publicznej kwestii zbrodni popełnionych przez nożowników. I oczywiście dał o tym znać na Instagramie. PR-owo jest to majstersztyk: po pierwsze ważna społeczna kwestia, po drugie czarna kamizelka z wyrysowaną białymi liniami Union Jack wygląda na słynnym raperze świetnie i niepokornie, idealnie wpisując się w jego wizerunek. Wszystko dzieje się na najsłynniejszym brytyjskim festiwalu. Artysta zachował się niczym projektant płonącej sukni dla Katniss Everdeen z „Igrzysk Śmierci”. Oto podręcznikowy przykład PR-owej współpracy.
Tymczasem na Instagramie Ai Weiwei’a znajdziemy zgoła odmienną historię: o tym jak wygrał on proces z dużą firmą motoryzacyjną o zdjęcie samochodu użyte w reklamie, które wykonane było na tle jego pracy poświęconej uchodźcom. Temat niewygodny, proces źle się kojarzy, a Ai Weiwei fotografuje się w kamizelce ratunkowej i wrzuca zdjęcie na Instagrama z enigmatycznym opisem.
Banksy doskonale operuje na stereotypach niepokornego artysty: ma pseudonim, kolaboracje z gniewnymi muzykami, dotyka istotnych kwestii społecznych. Czysty PR. Ai Weiwei, ze swoim niewiadomojakim wyrazem twarzy kontrowersyjnym i niepokornym artystą po prostu jest. A jego Instagram to kolejna manifestacja i przedłużenie ręki artysty.
Wyświetl ten post na Instagramie.Post udostępniony przez Ai Weiwei (@aiww)
Algorytmy a sztuka
Sam profil na Instagramie Ai Weiwei prowadzi fatalnie. Zbadane kilka dni temu przy użyciu Phlanx zaangażowanie fanów: Banksy 11.89%, Damien Hirst 2.01%, Ai Weiwei 0.12%. Test powtórzony po kilku dniach: Banksy 11.48%, Damien Hirst 1.70%, Ai Weiwei 0.42%.
Skąd ten skok? Jednego dnia chiński artysta wrzucił kilkanaście filmów. Tak się nie robi i powie Wam to każdy specjalista. Hasztagi? Opisy? Bez żartów. Może w przypadku starszych postów. Nigdy też nie widziałem InstaStory u Ai Weiwei’a. Tych 500 000 fanów nie powinno być, są jacyś oszukani, pożyczeni z innych mediów, zdobyci siłą rozpędu medialnego rozgłosu artysty.
A może nie? Kiedy pierwszy raz poważniej rzucił mi się w oczy profil na Instagramie Ai Weiwei’a? Było to całkiem niedawno, choć śledzę artystę już przynajmniej rok. Jego post złapał właśnie obostrzenia o brutalnej zawartości. Zmroziło mnie po tym, jak kliknąłem informację, że mam więcej niż 18 lat i moim oczom ukazał się wypadek i artysta leżący na pierwszym planie. Sprawdziłem opis: Ai Weiwei miał stłuczkę, to się położył. I dał sobie zrobić zdjęcie. Bo, jak głosi opis: z jednej strony chciał sprawdzić podwozie drugiego samochodu, a z drugiej strony przecież takie zdjęcie – jak pisze – to też sztuka.
A wiecie, co się stało jak kiedyś chciałem udostępnić instagramowy profil Ai Weiweia na Facebooku? Algorytmy Facebooka wysłały mi ostrzeżenie o rozsiewaniu fake newsów.
U Banksy’ego też nie ma może za dużo hasztagów, ale przynajmniej jest porządny storytelling. Zdjęcia są dobrze wykadrowane, ułożone. Wrzucane nieczęsto, ale przez to bardziej cenne jako kolejne objawienia tajemniczego artysty. A jednak mam wrażenie, że Ai Weiwei jest nieco ponad te trendy, na których skrzydłach płynie sobie Banksy. Jest zaprzeczeniem instagramowej kultury zaburzonej rzeczywistości, którą opisała ostatnio tak dobrze Natalia Hatalska.
Życie a sztuka
Czy ja mam coś do Banksy’ego? Ależ skąd. To ciekawy twórca street artu, bardzo bezpieczny i wzorcowy produkt z zakresu współczesnego rynku sztuki. Świetny brand i człowiek, o którym nic nie wiem i nic nie chcę wiedzieć. Śmieszkuje sobie z kapitalizmu, ale tak w normie. Wytyka nam hipokryzję, ale tak estetycznie i z ogładą. W Kazimierzu Dolnym chętnie obejrzałbym jego prace.
Gdy patrzę na Instagram Ai Weiweia, to widzę życie i sztukę splecione razem w jakiś trudny do rozplecienia kokon. Uśmiechają się do mnie ludzie, ale nie wiem kim są. Czasem ich uśmiech aż kontrastuje ze smutnym uśmiechem artysty. Innym razem są obiekty. Źle wykadrowane i trzeba się domyślać w jakim miejscu/galerii umieszczone. Są pączki, gin, kamera, selfie z rysunkiem pingwina, młody chłopak na tylnym siedzeniu samochodu, czołgi…
No właśnie. A poza czołgami jest też coś jeszcze. Coś, o czym od początku chciałem Wam napisać, ale nie wiedziałem jak zacząć, żeby algorytmy Google i Facebooka źle mnie nie zrozumiały.
Oto darmowe zdjęcie, które chciałem umieścić na okładce tego artykułu, ale się trochę algorytmów bałem:
Każdy takie zdjęcie może pobrać, każdy może je wykorzystać na licencji CC0. Przedstawia protesty w Hong Kongu. Słyszeliście ostatnio w mediach o protestach w Hong Kongu?
Reportaż a sztuka
Banksy to niepokorny artysta. Czy pokazał może parę zdjęć z protestów Extinction Rebellion w Wielkiej Brytanii? To nie w jego stylu. Jego stylem jest podbierać nas i satyrycznie z nas kpić. Proszę, nie zrozumcie mnie źle. Ten artykuł nie jest o dobrym Ai Weiwei’u i złym Banksym. Ten drugi robi rzeczy przyzwoite i od niego możecie uczyć się PR i marketingu w kulturze. Więc jeśli kogoś ten artykuł dotychczas nieco zawiódł, to zawsze może skorzystać z drogi Banksy’ego: solidne zdjęcia, tajemniczy imaż, ironiczna satyra z nośnych społecznie tematów. Coś jak Sztuczne Fiołki, tylko na podstawie własnych prac.
U Ai Weiwei’a po raz pierwszy na Instagramie zobaczyłem jak policjant, w którego stronę protestujący kierują laserowe wskaźniki, zaczyna strzelać (zapewne gumowymi kulami). Jak ludzie zakrywają sobie jedno oko, solidaryzując się tym gestem z dziewczyną, która oko straciła na proteście. Po raz pierwszy na Instagramie widziałem protestujących młodych ludzi, którzy dla żartu próbują się pocałować w maskach przeciwgazowych. Widziałem jak się protestuje z parasolem w ręku i jak wygląda mina chłopaka przez policję odprowadzanego.
Gdy opuszczałem świat literatury, by zająć się nieco PR i marketingiem, toczyła się właśnie wielka dyskusja odnośnie zaangażowania pisarzy w rzeczywistość. Dużo wcześniej istniała też w Polsce sztuka krytyczna, ale literatura dopiero te nurty podłapywała i na swój sposób przemieniała. Teraz czasy się nieco zmieniły, a ja piszę do Was tutaj.
To wszystko, co opisane dwa akapity powyżej, to są krótkie filmiki wykonywane przez ekipę Ai Weiweia podczas protestów. On sam próbuje zdobyć na Zachodzie większe publicity dla mieszkańców Hong Kongu. Bo, jak głosi filmik Channel 4 News Ai Weiwei miał powiedzieć: „Nie jestem odważny, ja tylko próbuję być zabawny”.