Niniejszy tekst to lista trzech zachwyceń. To inspiracje, które kazały mi na kulturę spojrzeć nieco inaczej, z nieco innej perspektywy. W przerwie pisania większego cyklu chciałbym się z Wami moim zachwytem podzielić.
Pisząc tego bloga nie chciałbym zapomnieć o jednym: że to miejsce, gdzie dzielę się z Wami swoim głosem, swoją opinią. Jest tyle rzeczy które wydają mi się cudne, a o których nie mam czasu napisać, choć zasługują na osobne teksty. Ta lista niech będzie więc drobnym podarkiem na przeprosiny: że nie napisałem jeszcze o Rezerwacie Dzikich Dzieci, nie zredagowałem wywiadu o service design thinking w kulturze, nie napisałem kolejnego tekstu z cyklu o marketingu wartości i nie zrealizowałem wielu innych projektów.
1. Lofi hip-hop w odpowiedzi na zgiełk i bombardowanie zmysłów
Włączcie to proszę, nim będziecie czytać dalej:
Oto lofi hip-hop. Takich nagrań znajdziecie w sieci całe mnóstwo. Najpopularniejszym miejscem, gdzie słucha się lofi non stop i wspólnie jest – jak mi się wydaje – ta transmisja na żywo, która trwa od 22 sierpnia 2018 roku. Zobaczcie jak wiele osób ogląda ją w jednym czasie. Spójrzcie na listę łapek w górę na YouTube:
Jak możemy przeczytać w Urban Dictionary lofi hip-hop to podgatunek hip-hopu eksperymentującego z innymi gatunkami (takimi jak choćby jazz). To także szereg streamów, które taką muzykę puszczają. Sama muzyka jest emocjonalna, ludzka, szuka porozumienia z człowiekiem, pozwala na relaks, pracę w skupieniu, ma ułatwiać sen.
Fascynują mnie w tym fenomenie dwie rzeczy. Po pierwsze to, że ludzie słuchający i komentujący te streamy starają się być dla siebie dobrzy. Spójrzcie w komentarze. Naprawdę mało tam hejtu, a wiele podziękowań za muzykę, która szuka człowieka, daje mu wytchnienie w świecie, gdzie każdy chce nas rozproszyć i zdobyć naszą uwagę. Lofi hip-hop mówi: nie. Tu jest oaza, tu jest twój spokój. Wracaj do siebie i szukaj siebie, a ja będę z Tobą.
Druga część tego fenomenu to właśnie wspólne słuchanie streamów. Ale też poczucie, że dzięki tej muzyce można pokonać jakąś głęboką, tkwiącą w nas egzystencjalną samotność i pustkę. Lofi hip-hop jest dla mnie fenomenem tak samo społecznym, filozoficznym jak i muzycznym.
2. Mistycyzm Popkulturowy, czyli nie musisz nigdzie pasować
Czy jest inny, polski fanpage na Facebooku, z którego dowiedziałbym się, że NGE wchodzi na Netflixa? Pewnie jest, ale Mistycyzm Popkulturowy jest szczególnie kompulsywnie aktualny. I jest też robiony z pasją. Aktualizowany kilka razy dziennie przez jedną tylko osobę stanowi niedościgły wzór miłości do popkultury. W dodatku społeczność tego fanpage’a to zlepek większości polskich fandomów tak barwny i wspaniały, jak tylko barwna i wspaniała może być nadzieja przedustawnego raju gdzieś sprzed wieży Babel.
Nie jest to fanpage, który spodoba się wszystkim. Autor ma bardzo określone poglądy polityczne i istnieje uzasadnione podejrzenie, że jeśli się z tymi poglądami nie zgadzacie, to nie przejdziecie którejś z regularnych kalibracji. Zresztą samo pojęcie kalibracji jest tu całkiem ciekawe i nie będę wam odbierał przyjemności z jego rozgryzania na własną rękę.
Niemniej znajdziecie na Mistycyzmie wiele dobra: od pisanych z przymrużeniem oka analiz marksistowskich prostych gier i kreskówek, przez przeglądy rzeczy czytanych i oglądanych oraz newsy ze świata popkultury, aż po pogłębione rozważania i błyskotliwe uwagi. Jeśli tylko jesteście otwarci na świat, to Mistycyzm zagości u Was na dobre.
3. Muzealnicy, czyli czarno na białym o instytucjach kultury
Ten mem powinien stać się branżową legendą:
To nie jest tak, że pokochałem ich od razu. No bo ile może być w mediach społecznościowych stron z dobrymi, sarkastycznymi żartami i spójną serią memów? Po jakimś czasie człowiek jest przekonany, że się uodpornił. A jednak…
Jakkolwiek strasznie to zabrzmi, to Muzealnicy mówią jak jest. Jak jest w kulturze. Jak jest w muzeum. I czynią tę niewdzięczną pracę nieco weselszą. Człowiek, albo ludzie, którzy prowadzą Muzealników, obdarzeni są/obdarzony jest wyjątkowym talentem do krótkich form literackich.
Te żarty to małe, felietonistyczne cacka, które z wsobnego, branżowego humoru czynią formę quasi-sztuki. I jeszcze ten wampiryczny anturaż…
Napisałbym więcej, ale jest późno, a ja ostatnio nie dosypiam. Jak Wam się taka lista inspiracji spodoba, to będzie ich więcej. A na razie pogadajmy w komentarzach tu lub na Facebooku. Do napisania!