Jak napisać doktorat?

jak napisać doktorat
Jakie minimum jest potrzebne, by doktorat działał? W biznesie to się nazywa MVP. Najpierw zajmij się minimum, a później zastanów się, czy doktorat potrzebuje więcej i uzupełniaj.

Za dużo do wypromowania, za mało czasu na rozwój? ​

Pomożemy Ci połączyć Twoją instytucję czy NGO z jej publicznością, usuwając przeszkody i ułatwiając Ci pracę.​

Spis treści

6 lat pracy, ale tak naprawdę samego pisania było 1,5 roku. Gdybym na początku wiedział jak to zrobić, napisałbym ten doktorat szybciej. I dlatego przekazuję Wam wypracowane przez siebie metody: żebyście nie tracili cennego czasu i mogli się wcześniej czuć tak dumni, jak ja po obronie.

Pamiętam ten moment, gdy  złożyłem pracę w dziekanacie. Pięć egzemplarzy drukowanych dwustronnie, w miękkiej oprawie. Dla mnie tak jest ok: bez pompy, z nastawieniem na treść. Z przerwami trwało to sześć lat. Zbyt długo. 

Dziś napisałbym doktorat szybciej, bo tak serio i naprawdę pisałem go półtora roku. Ale do tego potrzeba było doświadczenia.

No i właśnie: za mało dzielimy się doświadczeniami i procesami. Ciągle słyszę jak ktoś mówi: spłycasz, każdy ma swoją drogę, u mnie to nie zadziała. 

Tymczasem mi w pisaniu pomogło kilka bardzo prostych procesów, które ten ogrom pracy do wykonania pozwoliły uporządkować. Chciałbym więc teraz podzielić się z Tobą tą wiedzą, bo jestem przekonany, że Tobie też mogą pomóć.

1. Daj sobie czas na wstępne rozpoznania, dyskutuj i prototypuj

Nie za dużo, nie za mało. Ustal sobie np., że pojedziesz na 5 różnych konferencji, na które przygotujesz kilka różnych ujęć swojego tematu. Z najlepszych dwóch zrób dwa artykuły i spróbuj je opublikować. I tak zakończ tę fazę. Najlepiej w jakieś pół roku. Będziesz wiedzieć lepiej o czym chcesz pisać.

2. Zaplanuj pracę

Na początku to będzie trudne i zawsze plan będzie zbyt optymistyczny. Jednak bez planu się nie da. Potrzebny jest ci plan, żeby móc go zmodyfikować. Mój doktorat naprawdę ruszył, gdy żona dała mi tydzień (zabrała dziecko, ja wziąłem urlop), który spędziłem na wertowaniu, przeskakiwaniu z jednego źródła do drugiego i… planowaniu pracy na kartkach i z kredkami.

Bardzo pomogło mi wizualne zaprezentowanie tez, ułożenie kartek z tytułami rozdziałów na podłodze, pogrupowanie całości. Po raz pierwszy uchwyciłem wtedy całość swojej pracy.

3. Oddziel strategię od taktyki

Jeśli chcesz cokolwiek napisać, to musisz odróżniać wagę różnych działań. Doktorat to projekt bardzo złożony. Musisz wiedzieć, że ważniejsze od sprawdzenia w tej chwili nazwiska redaktora do przypisu jest ustalenie głównych podrozdziałów. 

Każdy rozdział zaczynałem od wyznaczenia sobie takich podrozdziałów. Później co najwyżej dodawałem jeden lub jakiś wyrzucałem. W ten sposób nie pozwoliłem, by pisanie rozdziałów ciągnęło się w nieskończoność. 

To chyba jedna z najważniejszych rzeczy: uświadomić sobie, że nie ilość się liczy, uniknąć dygresji, zostawić sobie coś do badania na habilitację i inne książki. Doktorat to dopiero początek, nie traktuj go jak dzieło życia, a jako bramę do dalszej pracy naukowej. 

Tak naprawdę często jeden artykuł popchnie naukę dalej niż cała książka, więc nie obarczaj się koniecznością pisania arcydzieła, tylko jasno wyznacz sobie temat.

Dobrze też wyznaczyć sobie różne etapy pracy nad poszczególnymi częściami (tego nauczyłem się na kursie programowania od Google, który zamknąłem tylko na pierwszym etapie, ale przydaje mi się do tej pory):

  1. Czytam i robię notatki
  2. Piszę i czytam
  3. Redaguję
  4. Uzupełniam przypisy (ale w formie szczątkowej róbcie je od razu, czyli np. Tytuł książki + autor + strona)
  5. Formatuję
  6. Robię korektę

4. Wywołuj inspirację, a nie czekaj na inspirację

Jeśli nie mogłem pisać, bo coś mnie blokowało, to czytałem. Czytanie jest dobre: poszerza ilość punktów widzenia, jakie możesz wykorzystać. Im dłużej czytałem, tym bardziej znów chciało mi się wrócić do pisania. Inspirowałem się, znajdowałem nowe punkty widzenia.

Najważniejsze jednak: jeśli to był czas pracy nad doktoratem, to zmuszałem się do pracy nad doktoratem. Jakakolwiek ta praca by nie była. Oczywiście, że czasem głowa mi uciekła, otworzył się Facebook, ale następny punkt pozwolił mi ograniczyć rozproszenie. 

Inspirację i przebłyski geniuszu uważam za najniebezpieczniejszy mit naszej edukacji. Pomysły, żeby przyszły i były dobre, muszą mieć przygotowany grunt, są okupione intensywną pracą.

5. Pomysły zapisuj natychmiast, segreguj później

Notatki prowadziłem na telefonie. I zawsze byłem gotów zapisać to, co przyszło mi do głowy. Bo za 5 minut tej myśli już nie będzie. Wierz mi. Zapisuj je byle jak, a później porządkuj i selekcjonuj. Nigdy na początku nie myśl: to głupie. Na analizę przyjdzie czas podczas pisania tekstu. To też jest element Twojego tekstowego laboratorium.

6. Pracuj w interwałach i blokach 

Tak, ja też kiedyś zarywałem noce nad doktoratem. Teraz mam dziecko. Umówiłem się na konkretny czas, który miałem w ciągu dnia na doktorat. I to było zbawienne, bo ten czas podzieliłem na interwały po 25 minut. 

Jak chciałem skorzystać z 5 minut przerwy między interwałami, to korzystałem. Jak nie, to nie. Ale wiedziałem, że teraz jest czas skupienia na jednym zadaniu: pisaniu lub czytaniu. I teraz wiem, że przeczytanie książki Latoura zajęło mi 52 interwały. A rozdział o Zaburzeniach Interfejsów około 72 interwałów. Oczywiście skakałem trochę między zadaniami, czasem interwału nie zapisałem. Pomagał program. Wiele jest takich. 

W każdym razie sprawa szła do przodu. Ważne jest też, żeby nie pracować nad doktoratem cały czas (jeśli to Twoje główne zajęcie) i nie próbować pracować w zbyt małych blokach czasowych. W najintensywniejszym momencie pracowałem w blokach po 3-5 godzin, trzy do sześciu dni w tygodniu. Blok czterogodzinny uważam za optymalny.

Jeśli nie oddzielisz odpoczynku od pracy, to nabawisz się najwyżej natręctw, ale nie podniesiesz swojej produktywności. Znowu zbyt krótki czas sprawia, że zanim wgryziesz się w temat, to już będziesz musieć kończyć pracę.

7. Wyrób swój pisarski rytuał

Niech to będą te same pory i dni tygodnia, bo wtedy w pracę wejdziesz niemal mechanicznie. Ja musiałem pisać po pracy, więc do rytuału należała kawa w parku na oczyszczenie głowy i konkretne kilka godzin w bibliotece. Prawie zawsze ten sam sklep, gdzie kupowałem wodę. O ile to możliwe, ta sama biblioteka. 

W ten sposób miejsce i czas mogły być bezmyślne, ja wędrowałem tymi samymi drogami, w ten sam sposób się nagradzałm i regenerowałem, a głowa myślała tylko o doktoracie. W drodze do biblioteki słuchałem podcastów z udziałem ciekawych naukowców jak na przykład “In our Time” czy “Arts & Ideas”.

8. Wyznacz sobie minimalne standardy 

Jakie minimum jest potrzebne, by doktorat działał?  W biznesie to się nazywa MVP. Od razu założyłem, że przypisy będą się składały na początku ze skrótu nazwy książki, autora i strony. I, że później je uzupełnię. 

Uznałem, że nie muszę rozwijać problematyki jakiegoś pojęcia, jeśli jego podstawowe rozumienie jest mi w zupełności wystarczające do wyjaśnienia komplikacji wewnątrz mojego tematu.

W całym doktoracie mam trzy własne definicje.

Ze względu na hybrydowość zagadnienia dość mocno selekcjonowałem też literaturę przedmiotu w myśl zasady: lepsza praca z mniejszą bibliografią, ale i własnymi pomysłami, niż z większą, ale pozbawiona własnych analiz.

9. Oddziel technologię od pisania 

Nie formatowałem tekstu aż do samego końca, nie justowałem, nie dodawałem marginesów. Po prostu dbałem, by z każdego tekstu, nawet takiego, który wcześniej był artykułem, usunąć formatowanie tak, by łatwiej na koniec sformatować całość. Dbałem o jednolitość. Bibliografię robiłem osobno na końcu pracy. Przypisy ze szczątków do porządku to było oddzielne zadanie. Podzieliłem ten tort na łatwiejsze do zjedzenia kawałki, ale przede wszystkim na treść i formę, znaczące i znaczone, słowa i medium.

10. Seminarzystów traktuj jak pierwszych czytelników

Toczyłem zażarte i głupie dyskusje na seminarium, ale koniec końców w sercu swoim rozważałem uwagi. 

Jedne przyjmowałem, traktując kolegów i koleżanki jak pierwszych czytelników i byłem im wdzięczny za możliwość sprawdzenia reakcji. 

Inne odrzucałem: skoro zdecydowałem się programowo na styl eseistyczny w swojejpracy jako dekonstrukcję tego, co naukowe w nauce, to byłem temu założeniu wierny mimo, że decyzji takiej musiałem bronić nawet przed recenzentami. Niektóre kompromisy szkodzą bardziej niż pomagają. 

11. Sekret 😉

Ale najważniejsze jest tutaj: Otaczaj się ludźmi, którzy w Ciebie wierzą i wierz sam/a w swoją robotę.

Bez wsparcia mojej żony, bez jej pomocy, bez tego że dała mi przestrzeń, pomogła niejednokrotnie i z wieloma rzeczami, to ten doktorat byłby dużo gorszy. 

Bez ludzi, którzy mówili mi  “jeśli to jest dla Ciebie najważniejsze, to skup się na tym” wcale nie jestem pewny, czy ten doktorat by powstał. 

Jest zawsze całe mnóstwo krytyków. I potrzeba Ci ludzi, którzy jak porty pozwolą Ci wrócić z żeglugi z połamanym żaglem i powiedzą: I co? Odbuduj i płyń dalej. I potrzeba Ci własnego samozaparcia. Doceń siebie. Jesteś dostatecznie super.

Napisałem doktorat dla siebie. Rolą recenzentów było przedstawić mi go z punktu widzenia doświadczonych naukowców. Nie przejmowałem się więc, czy ocenią go surowo czy nie. Napisałem doktorat z tą samą bezczelnością, z jaką piszę ten post.

Okazało się, że moja obrona była pierwszą obroną doktoratu online na moim uniwersytecie. Nieważne. Gdy oddasz doktorat do sprawdzenia poczujesz ulgę. Dużą ulgę i satysfakcję. I jeszcze większą, gdy już się obronisz. I tego Ci życzę.

W moim życiu zawodowym i prywatnym wiele ułatwia mi odpowiednie zarządzanie zadaniami. Jeśli chcesz, możesz przejrzeć i skopiować przykładowe tablice w Trello (prywatną i do promocji instytucji), które udoskonalałem przez lata. Kliknij tutaj:

[Jak oceniasz ten wpis?]
[Głosów łącznie: 12; Średnia głosów: 4.4]

Za dużo do wypromowania, za mało czasu na rozwój?

Wspieramy osoby i zespoły zajmujące się promocją kultury w ich codziennej pracy i w planowaniu strategii.
2022-05-19 Katowice Pracuj w kulturze 3 Narodowe Centrum Kultury NOSPR fot. Karol Stanczak

fot. Karol Stańczak / NCK

O Autorze:

Grzegorz Jędrek – jestem autorem bloga o PR, marketingu i kulturze wniedoczasie.pl i założycielem firmy Wniedoczasie, która specjalizuje się w marketingu kultury. 

Na swoim koncie mam m. in. pracę w miejskim biurze prasowym, zarządzanie komunikacją międzynarodowego Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN”, współpracę z Agencją Warszawa, opiekę nad mediami społecznościowymi KUL i budowanie marek lokalnych oraz specjalistycznych. Prowadzę warsztaty, szkolenia i zajęcia na uniwersytecie. Szkoliłem m. in. na zlecenie NCK, IKM, ŁDK, PIK.

Cieszy mnie literatura, spoken word, humanistyka cyfrowa. Do śniadania oglądam „Star Treka”.

We Wniedoczasie, wraz z całym zespołem, wspieramy ludzi zajmujących się marketingiem kultury. Sprawdź, jak możemy Ci pomóc.

Comments

    1. Post
      Author
    1. Post
      Author
      Grzegorz Jędrek

      Powodzenia. Trzymam kciuki i cieszę się, że mogłem coś pomóc. I pamiętaj, że ucząc się czegoś nowego wpadamy w „dolinę rozpaczy”. Wygoogluj sobie „valley od Despair”, a zobaczysz taki graf, który pokazuje, że dołek jest naturalny, a wyjście z niego możliwe.

  1. Aneta

    Po prostu piękne, mogłabym rzec że pisałeś doktorat na pograniczu psychologii. Albo, że ta dziedzina nie jest Ci obca. Ale myślę, że każdy doktorat to trochę psychologii. Pozdrawiam Aneta

    1. Post
      Author
      Grzegorz Jędrek

      Dzięki 🙂 Psychologii nie studiowałem. Interesuję się jak każdy. Mam nadzieję, że artykuł Ci się przyda!

    1. Post
      Author
      Grzegorz Jędrek

      Cieszę się, że mogłem pomóc. Moja rada: cokolwiek postanowisz nie zmarnuj materiału i wiedzy, którą przez 5 lat zdobyłaś. Napisz doktorat, artykuł, zrób film na YouTube, wykorzystaj w pracy. Używaj tej wiedzy chętnie i szczodrze. Wynagrodzi Cię 🙂

  2. Jola

    Bardzo pomocny artykuł. Porządkuje wszystkie istotne sprawy. Logicznie pomógł mi poukładać wszystko co już zrobiłam. Ważne jest wsparcie oraz by pracować nawet gdy lenistwo próbuje nas przechytrzyć. Dziękuję, potrzebowałam tego właśnie teraz. Pozdrawiam

  3. Paulina

    Cieszę się, że tu trafiłam, bo nie mam już siły, bo myślę, że piszę „za-mało-naukowo” albo „za-bardzo-jak-do-koleżanki”. Może po tym wpisie pójdzie mi łatwiej, lżej będzie wysłać pracę do promotora, przed którym ciąglę świecę oczami czemu jeszcze nic nie dostał. Dziękuję.

    1. Post
      Author
      Grzegorz Jędrek

      Trzymam kciuki! I pamiętaj: najpierw piszesz dla siebie, później dla innych. Jedno i drugie równie ważne, ale łatwiej zapomnieć o tym pierwszym 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.